W życiu zawsze przychodzi dzień rozrachunku - nie tyle z sobą samym, co z otaczającym nas, szeroko tudzież wąsko pojętym, światem. I w takim dniu można sobie na wiele pozwolić. Można gombrowiczowskim Buchbachem wspomniany świat bachnąć, po czym gromkim Śmiechem buch, buch, buch – wybuchnąć. Mnie do problematycznego „bachnięcia” natchnął budujący tekst Naczelnego [patrz: Powrót z trzeciego świata]. Po przeszło roku dojrzałam mianowicie do dokumentnego rozliczenia Polskich Kolei Państwowych z licznych grzechów, których się dopuściły, dopuszczają nadal i dopuszczać będą (dopóki piekło nie pochłonie pordzewiałych polskich szyn, względnie - nie rozkradną wszystkich trakcji). Przyjemnie nie będzie.
Na zajęciach z body stylingu prowadząca, każąc nam (studentkom) siedzieć na dmuchanych piłkach i intensywnie ćwiczyć mięśnie pośladków poprzez dość dwuznaczne, niemniej: usprawiedliwione, na owych piłkach obroty, dodała z przekonaniem:
- Wyobraźcie sobie, że macie w pupie flamaster.
Pomijając kontekst dmuchanych piłek i dwuznacznych obrotów, złota myśl instruktorki jest całkiem niezłą metaforą kolei w Polsce. Jeśli uznać PKP za kontrowersyjny flamaster, uwierający odbyt znękanych polskich podróżnych, a dmuchaną piłkę przyrównać do wzdętej i pulsującej wściekłością opinii publicznej – to nam wychodzi przysłowiowy strzał w dziesiątkę.
Stojąc na trzecim peronie wrocławskiego dworca i spoglądając na opływowe, błyszczące i niezaprzeczalnie czyste niemieckie pociągi z Drezna, które we wnętrzu zamiast przedziałów posiadają schludne stoliczki i bankomaty, próbuję sobie wyobrazić coś podobnego w Polsce, na co dzień. I jakoś mi to nie wychodzi. Widocznie stereotypowy obraz zacofanego postkomunistycznego molocha, jakim w wyobraźni wielu cudzoziemców nadal jawi się nasz kraj, tkwi zbyt głęboko w świadomości samych Polaków. Tylko że za PRL-u z rozkładem pociągów można było, podobno, synchronizować zegarki. Obecnie pozostaje nam co najwyżej cieplej się ubrać – epidemia (ptasio-świńskiej) grypy nie sprzyja bowiem wyczekiwaniu, przy mrozie i chłodzie, na opóźnione polskie „pospieszne”.
Z paradoksów: w Polsce Tanie Linie Kolejowe są droższe od tych, z założenia, NIE-tanich. Konduktor sprawdzający w pospiesznym bilety nie jest uprawniony do informowania pasażerów, którzy mają się przesiadać, o rozkładzie jazdy osobowych – boć to konkurencja przecież. Kobiecie, która 35 lat przepracowała na kolei, odbiera się legitymację i zniżki – bo przeszła na rentę męża. - Burdel na kółkach, wie pani – słyszę od oburzonej staruszki, która siedzi ze mną w przedziale, choć w zasadzie nie powinna: wsiadła do złego pociągu, bo jej pani w kasie nie chciała powiedzieć, na który peron trzeba się udać.
Paradoks paradoksem, a tu nam PKP upada i upada, likwiduje część InterCity z Warszawy do Poznania, w pysk strzelić pragnie konkurenta InterRegio (póki co się kończy na pozwach). Bilety nadal absurdalnie drogie, zważywszy na czas trwania podróży i wizualność pociągowych wnętrz (w przypadku „zewnętrza” o jakiejkolwiek wizualności mówić nie sposób). Źle się dzieje w państwie duńskim – rzekłby Hamlet. Stara bida, ale gdzie moje piniondze?! – powie Polak, ramieniem wzruszy i w siną dal wyruszy. Pociągiem, bo benzyna droga.
Wracając do flamastra-symbolu i niuansów z nim związanych: proponuję wprowadzić karty stałego klienta dla studentów w rozjazdach, sprowadzić do kraju zużyte niemieckie pociągi (które, choć w Niemczech już do użytku niezdatne, byłyby i tak lepsze od polskich), względnie: zwrócić pokradzione trakcje i zaprowadzić pokój na świecie – aby pupa była cała, a dmuchana piłka nie pękła. Wtedy może polubię PKP. Może.
* * *
Optymistyczny akcent końcowy, z flamastrem w odbycie niezwiązany:
Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem – rzekł Cezar po wygranej bitwie pod Zelą. Przybyłem, zobaczyłem, spier…lam – rzekł polski podróżny i czmychnął z przedziału czem prędzej.
Na wspak:
Pamflet ignoranta, czyli o filozofii słów (zgryźliwych) kilkaTajne przez poufne / zawód: szpieg (2 zdjęcia)Wrocław – miasto spotkań (6 zdjęć)BagatelkiMediokratyzm w wersji „neo”Student i krasnaleO egipskiej konsekwencjiKoniec (gorszy) świataMedialny odorekRozrachunek z flamastrem w tleWidok z ziarnkiem prawdyO grupowej terapii – takiej innejCzeska równowagaLegendę własną sprzedam – tanioPochwała głupotyŚledźcie i pijcie z tego wszyscyPerła wśród śmieciRegałowe vis-à-visByk jest wściekły, byk jest zły, a proroków nigdy dośćPrometeusz śmieje się cichoJutro też będą korkiByliśmy tu i byliśmy właśnie tacyO głośności wszelakiejNo to bachDzieje początków krytyka-miernoty