Felietony > Na wspak

Widok z ziarnkiem prawdy

Zobaczyłam fotografię. Spojrzałam znowu. I jeszcze raz – dla pewności. Bo ja się rzadko nad zdjęciami rozczulam. Rozczulam i zaśmiewam równocześnie depresyjno-melancholijnym, straceńczym chichotem. Spróbuj sobie, drogi Czytelniku, taki chichot zwizualizować. A potem spójrz na zdjęcie z fotoreportażu Rafała Milacha o emerytowanych artystach cyrkowych. Spójrz – i zachichocz ze mną. Straceńców nigdy dość.

Na zdjęciu: zielony pokój, staroświecki (jak przecinek – rzekłaby Szymborska) dywan, meble zgoła ciemne, w rogu pałęta się czyjaś bosa kończyna. Na środku stoi staruszek. Ale jaki staruszek! Dziadek-Marianna, niczym dziewczę (staro)polskie – w białym wianku ze wstążeczką. Dziadek-Mim – z upudrowanym na biało licem, choć bez charakterystycznej łezki w oku. Dziadek-Ballerina – odziany zwiewnie i na biało, w wyglancowanych trzewiczkach nie pod kolor.

I tak sobie chichoczę przez łzy, bo jest to zdjęcie smutne. Ze smutnego, gorzkiego fotoreportażu, nagrodzonego onegdaj w prestiżowym konkursie World Press Photo. Fotografie z tego zbioru przedstawiają emerytowanych cyrkowców: staruszków na wrotkach, w fikuśnych strojach, w wielkim sombrero i z nosem klowna.

Przedstawiają czas – przemijający, nieubłagany, niełaskawy. I pasję, która trwa.

Fotografia dokumentalna ma świadczyć o prawdzie, pokazywać rzeczywistość, utrwalać zdarzenia godne zapamiętania. Ma informować. Tzn. odbiorca powinien coś z niej, w miarę własnych możliwości (a poniekąd zdolności samego fotografa), zrozumieć. Żeby zrozumiał – to go zdjęcie musi poruszyć.

A żeby poruszyło – nie może być zbyt proste.

Mam na myśli fotografie z serii łatwo przyswajalnych, czysto ikonicznych [Na studiach mnie uczą, że nie ma znaków czysto ikonicznych, bo do każdego dołącza się jakąś interpretację. Ale tu chodzi o innego typu interpretację, toteż przymknijmy powiekę i kontynuujmy – przyp.red.]. Taka fotografia kryminalna, dla przykładu. Widzisz człowieka w pomarańczowym uniformie z czarnym, komputerowo dorobionym paseczkiem w miejscu oczu, skutego i transportowanego przez umundurowanych Pudzianów – więc sobie dopowiadasz, że prowadzą przestępcę za kraty, coby tam gnił [Interpretujesz zwierzchnią, w tym wypadku chyba jedyną, warstwę znaczeniową zdjęcia – przyp. red.]. Nie ma tu wiele do rozumienia, można co najwyżej dociekać o rodzaju przewiny więźnia bądź średnicy bicepsów pod mundurem skrytych.

Fotoreportaże to już inna bajka. Ambitniejsza, wymagająca jednakowego namysłu i wrażliwości ze strony tak odbiorcy, jak i samego twórcy. Mamy tu do czynienia z dekonotacją w pełnym tego słowa znaczeniu: z wielością perspektyw, znaczeń, podtekstów i aluzji. Uprawiam fotografię dokumentalną z pogranicza portretu, pejzażu i reportażu – powiedział w jednym z wywiadów wspomniany Rafał Milach. I ten swoisty synkretyzm jest dla mnie wyznacznikiem dobrego zdjęcia-dokumentu.

Pisząc o fotografii dokumentalnej, myślę przede wszystkim o fotoreportażu – występującym samodzielnie lub dołączonym do tekstu reportażysty. I chyba właśnie dlatego kieruję się przy odbiorze danego zdjęcia tymi samymi kryteriami, co przy odbiorze reportażu pisanego (prasowego, literackiego). Mianowicie: jego artystyczno-konceptualną częścią.

Koncept – znaczy pomysł. Na temat, ale także na sposób skutecznego dotarcia do odbiorcy. Nie należy go mylić z barokową sztukaterią, trącącą rozbuchanym ego fotografa-wirtuoza. Fotografia to nie show biznes – stwierdził Rafał Milach [Będę do niego uparcie powracać, bo sobie na to zasłużył – spektakularnym zdjęciem dziadka-balleriny, choć obraz babci-wrotkarki też się broni – przyp.red.]. Czyli jarmarczne sztuczki, nastawione na powalenie odbiorcy o przeciętnym poziomie percepcji ogólnej, nie wchodzą w grę. Oryginalny minimalizm oddziałuje silniej niż pospolita krzykliwość. Zazwyczaj.

Dla mnie liczy się prostota i innowacyjność rozwiązań kompozycyjnych. Nie znaczy to, że pomijam faktograficzny aspekt fotografii – z założenia, a więc i z nazwy – dokumentalnej. Szeroko pojęty artyzm fotografa powinien stanowić istotny, ale nie dominujący element fotoreportażu. Zdjęcia mają przecież pokazywać rzeczywistość – oryginalnie, nietuzinkowo, ale z uwzględnieniem stanu faktycznego. Tzn. każda fotografia (z założenia i z nazwy) dokumentalna musi posiadać przysłowiowe ziarnko prawdy, żeby nie powiedzieć: grudę prawdy. Dokument to dokument – choć odpowiednio wykadrowany, w niecodziennych kolorach i na błyszczącym bądź matowym papierze.

Wracając do tematu minimalizmu w fotografii: kto czytał reportaż Tochmana „Jakbyś kamień jadła” i oglądał dołączone doń zdjęcia Jerzego Gumowskiego – ten wie (a jak nie wie, to się za chwilę dowie), co mam na myśli. Książka opisuje skutki wojny w Bośni z pierwszej połowy lat 90-tych. Fotografie, analogicznie, uzupełniają tekst i dopełniają ogólnego obrazu beznadziei, niemej rezygnacji oraz przewrotnej zgody na okrucieństwo losu, doświadczanej przez reportera i współpracującego z nim fotografa podczas podróży. Zdjęcia są czarno-białe, proste i dobitne. Bez upiększeń, bez skomplikowanych sztuczek z grą świateł w tle, za to z wymownymi tytułami.

Pejzaż górski i drewniane krzyże na pierwszym planie.

Fotografia przedstawiająca wysokie aż po sufit stelaże z posegregowanymi body bags.

Zdjęcie kucającej kobiety, pochylającej się nad odkopanymi z masowego grobu kośćmi jej dzieci.

Straszne, gdy występują samodzielnie. Wstrząsające, gdy uzupełniają reportaż Tochmana. Jak to się ma do emerytów-cyrkowców Milacha? Nijak się ma. Inny to typ fotografii, inna tematyka. Ale podobny stosunek do odbiorcy, który musi wykazać się odrobiną ambicji, by zdjęcie „zdekodować”. I choć minimalnie zrozumieć intencje fotografa.

Z tymi intencjami to niełatwo. Niemniej: warto spróbować. Bo wtedy dziadek w rajstopach, z upudrowanym licem i w trzewiczkach nie pod kolor zyskuje inny, głębszy wymiar – daleki od śmieszności. Trzeba tylko odkryć jaki.

Fotografia dokumentalna jest zagadką. Aż się prosi, żeby ją rozwiązać.

Katarzyna Frukacz
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.