Felietony > Ene dułe rike fake

Jaka tam, panie, samotność…

Kasia SzymczukWyczekany urlop. Widzę w myślach swoją sylwetkę w stroju kąpielowym. Dobrze, że myślę bez okularów. Kierunek – Międzybrodzie Bialskie. Ja i dzieci. Wiocha, ale to dobrze, mniej wydam, zostanie na buty. Dla mnie. No i znowu nikt nie będzie chciał z nami zawierać znajomości, bo nie w komplecie. No tak, pewnie są jakieś zagrożenia wynikające z niepełnego stada, no ale na litość boską, nie jedziemy na łowy.

Jest pięknie, kwatera piękna, basen piękny, hamak piękny… I cztery kobiety, piękne. Bez samców. Trafiłam idealnie.

Pierwszy dzień zapoznawczy. Dość skromnie. Po dwa piwka. Następnego dnia powitało nas piękne słońce. Pierwsza myśl – basen. Leżymy i smażymy się w bikini. Nie przejmujemy się, że cellulit, że się wylewa, że oponka, że za dużo, a w niektórych partiach za mało. Nie ma tych, co zwracają na to uwagę. Jesteśmy przecież piękne, nasmarowane oliwką, smaczne i soczyste jak dojrzałe owoce. Czytamy, rozmawiamy, śmiejemy się, sączymy, dzieci zajęte sobą.

Wieczory są dosyć chłodne mimo upalnej pogody. Trzeba kulturalnie się rozgrzać. Najlepiej przy malinowej Soplicy i grillu. Tego wieczora już nikt z pensjonariuszy nie ośmielił się zejść do ogrodu. Może z zazdrości, może ze strachu. Sama już nie wiem. Przypomniał mi się miedzioryt Albrechta Durera – Cztery Wiedźmy. Tak, byłyśmy wiedźmami, czarownicami, rozpustnicami na usługach szatana. A nasze dzieci – takie małe kupidynki z gołymi siusiakami.

Od niedzieli do środy nie wyściubiłyśmy nosa spoza kwatery, z wyjątkiem zrobienia zapasów w Biedronce i wyłapania Międzybrodzkich Pokemonów /i nie mowa tu o mężczyznach, choć czasami można było się pomylić/. I tak we środę wieczorem przy kolejnym spędzonym wesoło wieczorze podjęłyśmy decyzję, że należałoby trochę gór i otoczenia jednak liznąć. Wycieczka do Szczyrku. Cel – znaleźć łuk i strzały. Góry z daleka można podziwiać. Najważniejszy łuk. Chodzimy po mieście, dzieci coś nucą: poke mongoł, poke mongoł. Myślę sobie: jaki Mongoł? No nic, wycieczka udana, łuk jest, strzały są, Mongoł też. Góry, można powiedzieć zaliczone. Wspinamy się jeszcze na górę Żar. W wagoniku. W parku linowym doznaje objawienia. Nie mam już lęku wysokości! Zjazd na linie z zamkniętymi oczami uświadamia mnie, że jednak są granice wolności. Na drzewie. Wycieczka się udała, kolejna góra zaliczona.

Po trzech dniach intensywnych wędrówek i wspinaczek zatęskniłyśmy za leżakami i basenem. Poszłyśmy nawet nieco dalej. Cieszyła nas oczywiście myśl o leżakowaniu i kąpieli w basenie, ale brakowało nam kogoś odpowiedzialnego za drinki z parasolką, podawanie ręczników, wachlowanie i prawienie komplementów. Jednak mężczyzna w życiu kobiety odgrywa bardzo ważną i pożyteczną rolę. Ale były też ciemne strony tych kobiecych pragnień. Umówiłyśmy się na jednego parasolkarza, ale każda chciała inny model. Zaczęły się kłótnie, o bruneto-blondyna, o niebiesko-brązowookiego, polako-greko-hiszpana, i jeszcze wiadomo o co. O zawartość majtek. Każda próbowała przepchnąć swój ideał. W końcu zdecydowałyśmy się na mieszankę Gosling-Deep-Dicaprio-seksowny drwal. Urlop zakończyłyśmy z przytupem, czyli nagą, nocną kąpielą w blasku księżyca. Deepo-drwal od parasolek się nie zjawił, więc dosiadałyśmy tylko Żubra i zimnego Leszka, a ręczniki podawał nam rozbawiony całą sytuacją właściciel. Koniec urlopu spędziłyśmy w towarzystwie grypy żołądkowej. To pewnie kara za dobrą zabawę, śmiech, luz, wolność, marzenia i gołe cycki pod Międzybrodzkim niebem.

Kasia Szymczuk
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.