Zdarza się czasem człowiekowi coś takiego, że przegląda swoje życie kartka po kartce jak album z bardzo starymi zdjęciami. Nie pamięta się już ani gdzie, ani kto uwiecznił te obrazki, ale jednak one są. Przywołuje się je w pamięci. Dzieje się tak być może pod wpływem jakiejś rozmowy, czyjegoś tekstu, czyichś przemyśleń. Wtedy nie ma się ochoty pisać zabawnych felietonów.
Moja koleżanka obserwowała jakiś czas temu parę staruszków spacerujących po parku. Pani była ubrana bardzo klasycznie, miała na sobie brązowy wełniany płaszczyk do pół łydki, filcowy kapelusik i kwiecistą chustę. Garbiła się nieco, ale przecież w jej wieku każdy by się już choć trochę garbił – tyle lat życia na karku potrafi przygnieść do ziemi. Pan, który jej towarzyszył był wyższy, trochę bardziej wyprostowany, ale również jego sylwetka wskazywała na pewne zmęczenie życiem. Podpierał się drewnianą laską, na głowie także miał kapelusz – szary, w kratkę, zupełnie klasyczny.
Można by zupełnie oboje tych ludzi pominąć w lustrowaniu otaczającego krajobrazu jesiennego parku, ale moja koleżanka znajdowała się akurat w stanie melancholii, a oni tak romantycznie trzymali się za ręce. Szło im się ciężko, więc poruszali się powoli, ale pomagali sobie nawzajem. Rozmawiali o czymś (nie wiadomo o czym, może o zakupach, a może o żylakach, albo o zbyt wysokich rachunkach za prąd?), ale to było zupełnie poza polem uwagi koleżanki. Ona przyglądała się tylko ich połączonym dłoniom i spokojnie tonęła w swojej małej, acz rozrastającej się, jesiennej melancholii.
W jej głowie pojawiło się pytanie, które i mnie, jak to się mówi, zabiło klina i nie pozwoliło zasnąć. „Czy to jeszcze miłość?” Dokładnie tak zostało sformułowane: „Czy to jeszcze miłość?”. W znaczeniu takim, że może to już tylko przywiązanie do wad, do gderania, wspólnego życia. W zasadzie nie poznawszy bliżej i osobiście owej pary staruszków nie można czuć się uprawnionym, by jakkolwiek odpowiadać na takie pytanie. Ale jednak…
Pierwsze, co przyszło mi do głowy to to, że dopiero wtedy właśnie, w momencie przywyknięcia do wad i niedoskonałości drugiego człowieka pojawia się miłość. Jak można mówić o niej wcześniej? Skąd więc w pytaniu słowo „jeszcze”? Może to dopiero miłość, na jesieni życia? Koleżanka pokiwała głową i popadła w zadumę. Nie patrzyła wcześniej w ten sposób na sytuację. Zgodziła się też, że staruszkowie trzymający się za ręce mogą tak naprawdę pochodzić z zupełnie innego świata, z jakiejś równoległej rzeczywistości, w której wszystko wygląda całkiem inaczej. Z rzeczywistości w której ta druga osoba, o której wie się wszystko, która jest zawsze, przy której się budzi i zasypia, z którą je się śniadania i podwieczorki, jest, co prawda, czarno-biała, ale jest to też świat, którego niezłomne reguły mówią, że lepszy jest ktoś czarno-biały, kto jest, niż ktoś bardzo kolorowy, kogo nie ma.
Teraz już popadłyśmy obie w nieskończoną melancholię. Obie jesteśmy w wieku, jakby to zgrabnie ująć - wielce przedjesiennym, toteż jeszcze wiele zakamarków i tajników życia jest nam całkiem obce. Ona, nieco starsza, zna ich więcej, ale mimo wszystko równać się nie może z żadną, choćby najmłodszą parą jesiennych staruszków. A oni z pewnością znają życie do tego stopnia na wskroś, że doskonale wiedzą, jak cenne jest spacerowanie trzymając się za ręce. W takiej jesieni (życia) i artretyzm, i osteoporoza, i garb na plecach nie mogą być tak naprawdę straszne.
(Nie)życiowy groch z kapustą:
Życie jest do d***Ludzkie durnoty cz. 1Ludzkie durnoty cz. 2Nie ma zgodyGdzie jest wiosna, kiedy śpi?Psi los KleofasaPoprawnośćDzień Dziecka, czyli ludzkie durnoty cz. 3Pierwsza pomoc, czyli ludzkie durnoty cz. 4Skala kosmiczna Jesień (życia)Wigilijny bluesPozornie szczerzy? Szczerze pozorni...Czy kobiety boją się pająków?Wszystko płynieWolność? Po co wam wolność? Macie przecież telewizory...ŻądzaUtopia Autostopowa