Jestem czarna! Cała! No może prawie, bo zostało jeszcze jedno podniecająco różowe miejsce. Jakaś dziewczyna bardzo wysoko upięła mi włosy, resztę bardzo dokładnie i boleśnie wydepilowała, a następnie wysmarowała mnie czekoladą. Czekolada była bardzo gorąca, prawie parzyła, a gdy stężała, zostałam pokryta drugą, a potem trzecią warstwą. Teraz nie wolno mi się ruszać, żeby nie popękać. Pewnie dlatego otwarte są wszystkie okna, ma być chłodno. Leżę na stole jak martwa czarna niewolnica. Nieruchoma murzynka przyniesiona z czworaków na stół swojego pana. A nie, zapomniałam o moim ostatnim, różowym miejscu. Jestem więc murzynką-gejszą, bo mój kark, z całą pewnością celowo, nie został pokryty czekoladą. Czarna gejsza! Czemu nie.

* * *

Moje oczy zakleja gorzka czekolada. Nie ma światła, prawie nie ma dźwięków, ale jestem pewna, że nie jestem sama. Wyczuwam, że chętnych na moje czarne ciało jest wielu. Jest ich przynajmniej kilku. Po chwili wiem, że miałam rację. Czuję jak ktoś zlizuje czekoladę z moich stóp, ktoś inny boleśnie odgryza kawałek czarnej skorupy z mojego kolana. Ktoś opuszką palca głaska mój różowy kark, sprawia, że cała drżę. Wiem, że to On.

Na moim ciele trwa uczta. Na brzuchu robi się zimno, ktoś pewnie nałożył sobie lody. Moje nogi rozchodzą się bezwładnie i pękam na pół. Niecierpliwy język wciska się w szparkę czekolady, poszerza ją, rozchyla, otwiera. Ktoś zębami wyciąga na zewnątrz ukryte pod słodką polewą różowe wargi. Czuję, jak podniecenie we mnie narasta, czuję, jak czekolada się rozpuszcza, lody topnieją. Nie wiem co do niej dodano, że aż tak zastygła na moim ciepłym przecież ciele, ale teraz zrobiło się już dla niej zbyt gorąco. Po chwili przerwy czuję, jak wchodzi we mnie coś większego. Czekolada coraz mniej się kruszy, a coraz bardziej klei. Czuję na sobie ciężar, który rytmicznie rozciera na mnie smak kakaowca. Prosto z Ameryki, z ociekającej potem plantacji niewolników. Czarne złoto, dla białej niewolnicy XXI wieku. Mój czarny uniform.