Powieści i opowiadania > Seks dla umarłych

33. Pustka

PustkaPustka. Chłód. Minuta za minutą. Godzina za godziną. Bezsensowna, rozwleczona jak spaghetti pustka. Te same czynności i rytuały. Jedzenie, picie, palenie, sikanie, sranie, pierdzenie, spanie. Nic się nie chce. Nie czytam. Nie piszę. Może jednak. Chociaż parę słów. Żalu. Sama jestem sobie winna. A jednak człowiek ma potrzebę czasem się wyżalić. Uzyskać rozgrzeszenie. Ksiądz by mnie wyrzucił. Albo zemdlał po usłyszeniu choćby jednej mojej historii. Pozostajesz mi więc Ty. Wysłuchaj. Wyczytaj. Weź.

* * *

Mam na imię Ania i umieram. Umieram z tęsknoty i miłości. Umieram z nienasycenia. Zawsze jest mi mało. Za mało ciepła. Za mało seksu. Za mało wina. Za mało miłości. Za mało piękna. Za mało mężczyzn. Lanie – nie dość mocne. Krew – nie dość czerwona i w niewystarczającej ilości. Czego bym nie miała. Mało. Zawsze jakieś niewypełnione puste miejsce.

I tylko jedno lekarstwo. On.

* * *

W szafie stoją trzy kartony wina, a to przecież tylko resztka zapasu. Na koncie po cichu rozmnażają się moje pieniądze. Uprawiają ostry seks na jakieś 5%. Wieczorem Bebe przyprowadzi naszego pieska. Ten dokładnie wyliże moją szparkę i wykona każde moje polecenie. Będzie lizał stopy, turlał się po dywanie, przyniesie w zębach pejcz. Da się związać. Wypełni swoją sporą męskością obie moje dziurki. Podziękuje za złoty deszcz. Bebe będzie pieściła moje piersi. Pocałuje wszędzie, gdzie poproszę. Czyli niby mam. Ludzkie ciepło. Nagą przytulność. Czułość. Oddanie.

A wszystko to nie ma znaczenia. Wszystko nie smakuje, jak trzeba, gdy nie ma Jego. Gdy jestem tylko bezpańską suką. Gdy nie mówi, co mam zrobić. Gdy nie przychodzi mnie brać. Gdy dla niego nie krwawię. Nie krzyczę, gdy mnie rżnie, tnie, przebija, parzy...

* * *

W szufladzie na baczność stoi cała kolekcja korków. Różne kształty, wielkości, kolory... Pejcze. Kupne i domowej roboty. Pamiątki zmysłowych uciech. Niezdrowych uniesień. Chorych pragnień. Gdy mnie rozrywał po raz pierwszy. Gdy po raz pierwszy bez pytania mnie uderzył. Suweniry. Po raz pierwszy związał i obrócił na brzuch. Przypominajki. Po raz pierwsze wszedł w moją dziewiczą pupę. Bez słowa. Bez zbędnych pytań i umizgów. Mocno. Aż do palącego, przyjemnego bólu. Zdecydowanie. Prawdziwy mężczyzna. Mój Pan.

Są. Leżą tam. Wystarczyłoby wyciągnąć rękę. Właściwie co za różnica, że teraz to nie on by mi kazał. Tylko ja sama.

Ogromna. Jak być albo nie być.

* * *

Gdy rozkładam szeroko nogi, moja szparka posłusznie się otwiera. Moja cipka. Sikorka. Wagina. Muszelka. Dwa płatki większych warg otwierają się na oścież jak wrota. Na szczycie bramy łechtaczka, jak dzwonek do drzwi. Palcami rozciągam otwór. Wejście. Ukrwione ściany pochwy. Ciasny korytarz. A w środku? Głębiej? Ciemność i pustka.

* * *

Siedzę przed lustrem z rozłożonymi nogami. Od niechcenia zaglądam sobie do środka. Nic tam nie ma. Tylko dziura. Pustka. Chłód. Minuta za minutą. Godzina za godziną. Bezsensowna, rozwleczona jak spaghetti pustka. Bez żadnych zmian. Równie dobrze mogłabym sobie teraz wszystko to obciąć nożyczkami. Bezużyteczny kawałek mięsa.

* * *

Zimna jak trup zasypiam na podłodze. Budzi mnie języczek Bebe penetrujący moją dziurkę. Leżę martwa jak kłoda. Jej nie trzeba nic mówić. Wie co czuję. Widzi moje upokorzenie równie wyraźnie jak ja. Jestem niczyja. To miło, że chce mnie pocieszyć. Ożywić. Ogrzać. Wie, że jej się nie uda. Ale próbuje. Może cierpi razem ze mną.

* * *

Przypominam sobie, jak czasem ubierałam długie spodnie, żeby nie było widać czerwonych pręg na nogach. Jak rezygnowałam z basenu, by nikt nie zobaczył moich zmasakrowanych pleców. Sauny, gdzie musiałabym pokazać sine piersi. Może chodzi o to, żebym zrozumiała. Ślady nie są upokarzające. To powód do dumy. To, że ludzie tego nie rozumieją, nie ma znaczenia. Może gdybym była naprawdę jego, wiedziałabym to już wcześniej. Teraz wiem. Upokarza czysta, gładka skóra. Bezużyteczna. Znak, że jestem niczyja. Nieużyta. Pusta. Martwa. Zimna. Upokarzająco niechciana.

* * *

Rozgrzesz mnie. Wybacz. Zrozum. Zgrzeszyłam. Mam na imię Ania. Za mało kochałam. Za mało się oddałam. Wybacz, że nie potrafiłam oddać się w całości. Wybacz, że się żaliłam. Nie powinnam. Mogę czekać. Choćby 10 lat. Poczekam. Wytrzymam. A gdy wrócisz, będę jeszcze bardziej Twoja. Najbardziej. Najbardziej oddaną ze wszystkich niewolnic. Najlepszą. Najposłuszniejszą. Naj.

Anna Korybucka
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.