Powieści i opowiadania > Seks dla umarłych

15. Światło w ciemności

Światło w ciemnościCzy miałaś kiedyś ochotę kochać się z kimś przypadkowym? Nieznajomym? Człowiekiem, którego nigdy wcześniej nie widziałaś? Którego nigdy nie zobaczysz? Chciałabyś? Tak? Boisz się, że mógłby Ci zrobić krzywdę? Że komuś by o Tobie powiedział?

A gdybym Ci powiedziała, że nie trzeba się już bać?

* * *

Seks to bardzo dziwna sprawa. Tabu. Zakazany owoc, obwarowany wieloma obrzędami, zwyczajami, a nawet zakazami skrzętnie spisanymi w kodeksie karnym. Seks może być niemoralny, nielegalny, nieprzyjemny, nierealny, nie na miejscu.

A przecież większość z nas go lubi. Nawet bardzo.

* * *

Kiedy coś jest nielegalne albo społecznie nieakceptowane, piętnowane i wytykane palcami, siłą rzeczy musi zejść do podziemia. Poza system, z oczu organów państwowych i wścibskich sąsiadów. W ciemność nocy, odludne pustkowia, betonowe mieszkania zamknięte na zamek przed obcymi. Tylko dla wtajemniczonych. Tutaj możesz robić, co chcesz i nikt się o tym nie dowie, bo w podziemiu wszystkich obowiązuje tajemnica.

* * *

Zgodził się. Chociaż mnie nie zna i jestem dla niego tylko adresem internetowym. Zaryzykował, bo przecież kto nie zaryzykuje, ten mnie nie będzie miał. Musiał się zgodzić na moje warunki i mieć nadzieję, że jestem prawdziwa i że sobie z niego nie żartuję. Teraz jadę windą i zaraz stanę przed jego drzwiami, które zostawił dla mnie otwarte, bym mogła wejść jak do siebie.

* * *

Naciskam na klamkę ostrożnie, a drzwi ustępują. Idę do niego po raz pierwszy, więc też muszę uważać. Zamykam za sobą cicho drzwi. Rozkład mieszkania znam z opisu. Idąc przedpokojem, zaglądam kolejno do łazienki, kuchni i pokoju. Tak jak się umówiliśmy nikogo nie ma. W ostatnim pokoju panuje półmrok, a przez zasłonięte ciężkie zasłony nie przechodzi nawet promień światła. On stoi nagi obrócony tyłem do drzwi, na środku pokoju. Wygląda na to, że zrobił wszystko wedle instrukcji, więc wracam i zamykam drzwi na klucz. Jest mój.

* * *

On nie wie o mnie nic, ja wiem o nim trochę więcej. Dzisiaj muszę go przede wszystkim sprawdzić, poddać pierwszym próbom. Nadaje się czy nie? Podczas „stażu” odpada 60% kandydatów. Takie czasy, wszyscy się boją. Nie palą, żeby nie dostać raka. Nie latają, żeby się nie rozbić. Nie piją, bo to nie zdrowe. No i na pewno nie wpuszczają obcych do swojego mieszkania. Choć są wyjątki.

Jest szczupły, wręcz drobny. Żaden z niego atleta. Mniej więcej mojego wzrostu. Ciemny blondyn. Włosy bardzo krótkie. Kiedy dotykam jego ramienia posłusznie wyciąga ręce do tyłu. Zapinam kajdanki. Wygląda może niepozornie, ale takie są zasady. Nie znam go jeszcze, jest nowy, więc muszę się zabezpieczyć, choć właściwie to nawet nie o mnie tu teraz chodzi.

Na oczach ma przepaskę. Sprawdzam, czy na pewno nic nie widzi. Bezpieczeństwo i anonimowość są najważniejsza, dopóki nie przejdzie okresu próby nie może mnie widzieć, słyszeć ani nawet dotykać rękami. Teraz stoi ślepy i skuty. Wie, że mogłabym z nim zrobić zupełnie wszystko. Na pewno trochę się boi. Każdy się boi za pierwszym razem. Pamiętam jak kiedyś jeden się zsikał, kiedy zatrzasnęłam na jego nadgarstkach kajdanki. Ja się nie bałam, ale ja i tak już byłam martwa. A może on też się nie boi? Może to ten jeden?

* * *

Zaczynam od jego twarzy. Dotykam jego ust. Są ładne, delikatne. Twarz dokładnie ogolona i skropiona jakąś wodą kolońską. Uśmiecha się. Jego ramiona w dotyku wydają się silniejsze niż wyglądały wcześniej. Stoi wyprostowany. Klatka piersiowa wypięta. Zawsze lubiłam dotykać męskie klaty.

Pod moim dotykiem najwrażliwsza część jego ciała delikatnie się dźwiga i pręży. Mój uczeń niewątpliwie nie ma się czego wstydzić. W zasadzie nie robi się tego podczas stażu, ale mam ochotę go pocałować. Klękam przed nim i odwracam na chwilę role. Zamykam oczy i wyciągam ręce do tyłu. Przypominam sobie moje pierwsze spotkanie. Ten dreszcz, ta adrenalina. Absolutne poddanie się sytuacji. Wyrzeczenie się kontroli. Nie bałam się. Wręcz przeciwnie. Wtedy po raz pierwszy poczułam się bezpiecznie.

* * *

Teraz to on nie może otworzyć oczu. Ja tylko nie chcę. Światło w ciemności.

* * *

Kiedy wysysam ostatnie kropelki, na chwilę traci równowagę. Instynktownie chce wyciągnąć rękę, by się podeprzeć. Najwyraźniej zapomniał, że jest skuty kajdankami. Jakimś cudem ustał na nogach, wydając tylko coś w rodzaju cichego prychnięcia. Może ta zasada nie była jednak wcale taka głupia. Gdyby się przewrócił i uderzył o kant meblościanki, mógłby zginąć.

* * *

Poprowadziłam go do łazienki i położywszy w wannie, umyłam w letniej wodzie. Gęsia skórka dodawała mu uroku. Wytarłam i zaprowadziłam do łóżka. Najpóźniej za godzinę powinnam wyjść. Zrzucam szybko ubranie i siadam mu na twarzy. Jego język porusza się bardzo sprawnie. Zamykam oczy, ale jest mi niewygodnie. Przywiązuję jego nogi go do łóżka i przekładam kajdanki tak, by ręce miał z przodu. Teraz kładę się wygodnie na plecach i odpływam.

* * *

Alarm w telefonie budzi mnie punkt 22. Jego głowa leży pomiędzy moimi nogami, ale nie śpi. Czeka na rozkazy. Ubieram się szybko i uwalniam jego ręce. Obraca się posłusznie na brzuch, a ja z całej siły mierzę trzy razy pasem w jego pośladki. Raz chybiam celu, ale on nic nie mówi. Na przeprosiny go całuję. Robię zdjęcia. Chowam aparat do torebki. Wychodzę.

* * *

Gdy tylko uruchomiłam komputer, na skrzynce miałam już sprawozdanie z dzisiejszego spotkania. Na końcu był dopisek, że już się nie boi i jest gotów przejść „staż” do końca. Prosi o pierwsze zadanie.

* * *

Żyjemy w dziwnych czasach. Ponoć jest lepiej, mamy dobrobyt, a jednak jest biednie. Ponoć gdzieś daleko są jakieś wojny, nawet giną nasi, ale to nie u nas, tylko w jakichś prawie mitycznych krainach. Niby można zagrać w jakąś grę na konsoli, a gry są coraz bardziej realistyczne... Ale i tak brakuje nam zabaw, rozrywki, radości. Nie wystarczy już iść raz w tygodniu na dyskotekę i przespać się z jakimś przypadkowym facetem. Nie wystarczy skosztować nowych prochów. Nie wystarczy nam stały facet, który ostatecznie i tak jest taki sam jak poprzedni. Potem zawsze jest pustka i chce się czegoś innego, czegoś nowego. Wieczny głód. Niezaspokajalne pragnienie. Ciągle szukamy. Tylko czego? Uśpienia? Zapomnienia? Materialnego, a może alkoholowego znieczulenia na rzeczywistość? Na szarość? Albo gorzej, dzisiejszą hiperkolorowość.

Ze mną możesz pograć w inną grę. Grę, która będzie trwała, dopóki żyjesz. Grę, której nie możesz wyłączyć. Sam decydujesz, czy chcesz przejść na kolejny poziom, ale potem już nie ma odwrotu. Stajesz się częścią nas, na dobre i złe. Część siebie musisz oddać, musisz umrzeć, ale w zamian zyskujesz drugie życie, o którym nikt się nie dowie. Życie, w którym możesz być kimś innym. Nawet sobą.

Anna Korybucka
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.