Powieści i opowiadania > Gdzieś w ostatecznej krainie

Gdzieś w ostatecznej krainie, część 26

Gdzieś w ostatecznej krainieNa początku było słowo...

Co sprawia, że Ewangelia ma taką siłę, taką moc? Setki książek napisano o tej mocy. Rozwiązano każdy wers, każde słowo.

Bóg wyrzekł słowo „Stań się”. I mówi Bóg ciągle i mówi Bóg w Księdze Hioba i w Psalmach. Mówi Bóg w chmurach i mówi „Dziś będziesz ze mną w raju”. A Juliusz umierając, spytał się o godzinę. Chciał wiedzieć, o której godzinie spotka się Twarzą w twarz. Już na zawsze. * Juliuszu, Jasiek szukał ciekawych strof i popatrz co znalazł: [bqc]Nie zraniłeś nóg na krzyżowych drogach Nie łkała twoja dusza w noc ciemną Nie słyszałeś swojego serca jak dzwoni o żebra chcąc wyskoczyć biec posłusznym być Ojcu gdy staniesz przed Nim bez bolesnych blizn jak cię pozna nie jesteś podobny do – Syna.

A Juliusz cierpiał. Bo cierpieć musiał. Ktoś, komu tyle dano co Juliuszowi, musi cierpieć. Musi zapłacić cierpieniem za chwilę zachwytu. Innej drogi nie ma. Innej drogi być nie może.

*

Lecz ten poemat będzie narodowy, Poetów wszystkich mi uczyni braćmi, Wszystkich – oprócz tych tylko – których zaćmi

Juliusz ma ciągle drugie miejsce. Wie, że jest lepszy od Adama. Zaćmił wszystkich. Jednakże naród przydzielił Adamowi pierwsze miejsce, Juliuszowi drugie i tak już zostało do dziś. Adam ma swoją „Litwę – ojczyznę”, a Julek zajął się przerabianiem nas w aniołów.

Napisał też:

Niechaj mnie Zośka o wiersze nie prosi...

To kogo ma Zośka o wiersze prosić? Kto ma taką łatwość układania wierszy?

*

W poemacie „Beniowski” właśnie Maurycy Kazimierz wchodzi do chaty, gdzie czeka na niego panna Aniela, która:

Chociaż tak piękna jak żadna śmiertelna, Zbliżyć się ludzie i kochać nie śmieli Została dumna i nieskazitelna

.

*

W „Beniowskim” Juliusz pozwala sobie pokpiwać z Adama. Robi to fantastycznie. Wplata do swoich strof takie wersy Adama:

Czymże jest ból? Jedną chwilką!

No, ale przytoczmy całość, bo w kontekście dopiero widać efekt.

...Dostałem Złotym Ołtarzykiem — który Każdą klamerką mię ukłuł jak szpilką; Na niedźwiadkowe się bowiem pazury Zamyka. — Czemże jest ból? Jedną chwilką! Jak mówią w Dziadach Mickiewicza chóry. Podziękowawszy za chwilki chwilowość, Wpadam w opisy znów i w romansowość.

*

A panna Aniela:

Jej ręka piękna, maleńka i biała Za szorstką, silną biorąc rękę — drżała.

No to Jaśku nawet się zbliżać do panny Anieli nie będziemy. Ona taka delikatna, romantyczna, zwiewna, że my o duszach robotniczo-chłopskich zabrudzilibyśmy jej czar i urok. A więc z daleka patrzmy na nią.

Pisze Juliusz:

Aniela miała cudowną postawę, W noszeniu głowy cudną lekkość — włosy A l'antique — barwy troszeczka bladawe, Oczy skier pełne, teraz pełne rosy...

Anioł po prostu, prawda Jaśku? Dlatego imię jej Aniela.

*

W 1848 roku Juliusz boi się, a właściwie wstydzi niektórych wierszy. Pisze tak: Wstyd mi wielu melancholii byrońskich – strach, aby one nie zaraziły innych. A wcześniej tak mówi: Chciałbym przesiać to wszystko przez rzeszoto – i samych tylko kilka ziarenek czystszego zboża dać moim miłym na siejbę.

Te ziarenka to wiemy: „Ksiądz Marek, Sen srebrny Salomei, Książę Niezłomny”. Ale Juliuszu, jak już napisałeś, niech zostanie. Poszło i już.

*

Wypadki teraźniejsze na świecie dręczą mię ciągle tą myślą, iż Ty się z nich smucisz musisz, zatrwożona nimi o przyszłość – chciałbym być z Tobą i pokazać Ci te światła, które mi te rzeczy oświecają i w innym zupełnie kształcie pokazują – jest to prucie się źle zaczętej na drutach roboty – z Boga się inna rozpocznie

.

My też to przeżywamy, nie wiedząc, że zamysły Boga są inne, niż nam się wydaje. My „zjadacze chleba” sądzimy po pozorach i zaraz wydajemy osąd. A nie wiemy przecież jaki jest ostateczny zamysł każdego wydarzenia. Juliusz to wiedział.

Te słowa przytoczone wyżej pisał w 1848 roku w Paryżu, gdzie jeszcze wieży Eiffla nie było ani szklanych domów dzielnicy Defense.

*

Beniowski już był na kolanach; w dłonie Wziął drżącą rączkę Anieli… Tu proszę Włożyć mi wieniec Petrarki na skronie, Bo na tem pieśń zakończę i ogłoszę Po dawnych wieszczów umarłych koronie Czas bezkrólewia...

Nie. To nie koniec poematu, to dopiero początek. Juliusz zapewnia, że teraz pokaże, na co go

stać:

Jako pretendent na własne poparcie Utworzę całe wojsko w drugiej pieśni. Epiczny zamiar wyjawię otwarcie, Wyjdę z dzisiejszej estetycznej cieśni, I skrzydeł mojej Muzy rozpostarcie Tęczowym blaskiem was oślepi wcześniej...

To jest moc każdego twórcy, która fascynuje Juliusza. On słaby, wiecznie kaszlący, jednym pociągnięciem pióra tworzy obrazy poetyckie pełne życia.

*

Lecz ta spowiedź jest za długa, Dygresje — nudzą; więc — mój czytelniku Spróbuj, czy ci się pieśń podoba druga, Gdzie więcej nieco będzie gwaru, krzyku...

To pisze Juliusz, pod koniec I pieśni Beniowskiego.

– Jaśku, opowieść nasza o Juliuszu staje się nudna! Ciągle nie ma sedna sprawy. Nie możemy dopaść Juliusza i zapytać go wprost: Juliuszu Słowacki, dlaczego chcesz zrobić z nas aniołów? Kto ci dał takie prawo?

– Wiesz Jaśku, niby wiemy, właściwie czujemy, że Julek ma rację, ale czytelnik chce mieć to podane jasno, bez niedomówień. A my tymczasem serwujemy fragmenty, które ty usłyszysz a to w Paryżu, a to w Neapolu czy Dreźnie.

To nie tak. Tu trzeba systematycznie drążyć sprawę. Autorze tej książki, nie masz racji – rzekł Jasiek. Sam wiesz, że kropla wody odbija niebo. We fragmencie poematu zawiera się cały poemat, tak jak we fragmencie życia jest całe życie.

*

O wy! Którzy mię jeszcze dziś słuchacie, Dawnego ducha tajemniczej mowy, Niechaj wam pięknie w waszej śnieżnej chacie Ta pieśń ujaśni jaki dzień zimowy... Lecz gdy przyjmiecie złote pieśni słowa, Królowie będą w progi wasze wchodzić, Dziecię urodzi się wam – i wychowa, Złe duchy błysną – lesz nie będą szkodzić.

Czy ktoś jeszcze słucha? Czy taki cichy szept Juliusza jeszcze słychać? Sił już nie ma, a jeszcze mówi, jeszcze pisze. Ciało już wycieńczone, ale duch jeszcze trwa, jeszcze choć wers jeden chce przekazać, wykrzyczeć. Do nas!

*

Kraj nasz dosiągł szczytu, Chylić się musiał

.

W epoce Jagiellonów Polska była na szczycie potęgi. Kraj nasz miał przeszło milion kilometrów kwadratowych. I potem zaczął się upadek. Właściwie droga w dół. Skończyło się to rozbiorami, potem były Powstania, narodził się i umarł Juliusz Słowacki no i Piłsudski zrobił niepodległość i trumnę (pisaliśmy o tym wcześniej) Juliusza na Wawel zaniósł.

Tak pokrótce wyglądała nasza historia. Wbrew pozorom tak było, bo ci, co z komendantem Ziukiem szli rzucać na stos swój życia los, naczytali się Juliuszowych strof. Gdyby Juliuszowych strof nie czytali, to co by było?

Bo to nie jest tak, że ci młodzi z wypiekami na twarzy czytają „Jana Bieleckiego”, a potem Lance do boju, szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń.

Nie, to tak nie jest. To narasta. To musi minąć pokolenie, aby uformowało się pokolenie naładowane tradycją, gotowe na wszystko. Wspomnieliśmy „Jana Bieleckiego” – tę powieść narodową polską jak ją Juliusz określił – nie przypadkiem.

Gdy pogrzebałem pamięć dawnych czasów, Jestem wesoły jak biesiadnik stypy... ...Co było w kraju? Nie skreślam do razu, Jeden cień tylko maluje obrazu.

To, co napisaliśmy o naszej historii to cień tylko. W tym cieniu stoi Julek. On właściwie w słońcu stoi, i tylko cień długi rzuca. A obraz ogromny i Julek chce całość objąć. Całość historii kraju, co zaczął się w 966 roku i ma do nieskończoności istnieć. I istnieć będzie, choćby dwóch, trzech tylko zostało, co ten język Kochanowskiego znać będą, Juliusza język.

Siedziała Anna, przy niej ojciec stary Otwiera świętych poważne żywoty. I czyta głośno...

Oczywiście musi być zegar, za oknem wierzby lub brzozy i dworek na kresach.

Ale to wróci.

Taka scena niemożliwa jest na X piętrze wieżowca.

Więc musi wrócić i wydarzyć się tam.

Tylko tam.

*

Ta strofa ma pewną zawiłość, Której nie lubię, lecz ją skończyć muszę

To z pieśni drugiej „Beniowskiego”. Juliusz pisze poemat i komentuje siebie piszącego poemat. Zawiła zawiłość. Tak jak nasza, Jaśku, książka „Imię moje jak dźwięk pusty”. Czytelniku, to dopiero wstęp do właściwej książki. Posłałem Jaśka to tu, to tam, abyś czytelniku wszedł w tamte klimaty, żeby Eglantyna na przykład stała Ci się bliska, skoro Juliuszowi się nie stała. Żebyś zimnych mięs na śniadanie skosztował, cygaro zapalił i mazura zatańczył.

Zdajmy sobie sprawę, co piszemy i do kogo. Do ludzi wydawanych przez ekran, przez migające obrazki. I choćby tak stało się, że oni wyrzekną się wszystkiego, zapomną o Juliuszu, Adamie, o wszystkim zapomną, co my pamiętamy. Staraliśmy się przynajmniej. I pamiętajcie, my byliśmy pierwsi.

Albo ostatni.

*

Długo po świecie, pielgrzym tajemniczy, Chodziłem farby zbierając do dzieła.

Każdy z nas pielgrzym tajemniczy. Każdy tyle przeżył i co? Nie każdy zaraz „Króla – Ducha” stworzy. 40 lat żył Juliusz. Czy przez 40 lat można nabyć tyle doświadczenia? A przecież pisał od lat młodzieńczych. To jest więc kwestia talentu. To nie podlega dyskusji. Kwestia wybrania, Juliusz był wybrany. To nie podlega dyskusji.

No to co, kończymy książkę „Imię moje...”?

Nie. Zaczynamy. Farb mamy dużo, starczy na dość duże płótno.

Grzegorz Pieńkowski

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.