Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – styczeń 2009

W styczniu Polska powinna tonąć w śniegu, biel winna pobudzać wyobraźnię poetów, mróz hartować ciało... Wszyscy kierowcy pewnie mnie właśnie przeklinają, ale mam nadzieję, że białego puchu nam nie zabraknie! Jednocześnie – trochę przekornie – w styczniu obok comiesięcznej porcji poezji krajowej, postanowiłem zamieścić wiersz z gorącej ziemi hiszpańskiej. Jeśli macie ochotę przed jego przeczytaniem wprowadzić się w odpowiedni nastrój, możecie na przykład przyrządzić tortillę.

Nasz poeta urodził się w Fuentevaqueros pod Grenadą i jeszcze za życia stał się czołową postacią hiszpańskiej literatury. Sława jednak nie przyniosła mu szczęścia. Niespełniona miłość do Salvadora Dali, a następnie nieudany romans z Emilio Aladrenem wygnały go w 1929 roku w podróż do Nowego Yorku, a później na Kubę.

Rok później wrócił do kraju, a w pamiętnym roku 1933 cieszył się już sławą międzynarodową. 16 sierpnia 1936 roku był na tyle sławny, że Ramon Ruiz Alonso bez trudu znalazł go w domu Rosalesów. Federico wyszedł z pokoju bez słowa, w piżamie. Trzy dni później, przed świtem padły dwa strzały, a Federico García Lorca, członek towarzystwa przyjaciół ZSRR padł w piach zastrzelony przez żołnierzy generała. Kiedyś wcześniej napisał Kiedy umrę, z gitarą mnie pochowajcie w suchym piachu.

Witold Wieszczek

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

IX CASIDA DE LAS PALOMAS OSCURAS A Claudio Guillén Nińo en Sevilla Por las ramas del laurel vi dos palomas oscuras. La una era el sol, la otra la luna. "Vecinitas", les dije: "¿ Dónde está mi sepultura ?" "En mi cola", dijo el sol. "En mi garganta", dijo la luna. Y yo que estaba caminando con la tierra por la cintura vi dos águilas de nieve y una muchacha desnuda. La una era la otra y la muchacha era ninguna. "Aguilitas", les dije: "¿Dónde está mi sepultura?" "En mi cola", dijo el sol. "En mi garganta", dijo la luna. Por las ramas del laurel vi dos palomas desnudas. La una era la otra y las dos eran ninguna. Federico García Lorca

KASYDA CIEMNYCH GOŁĘBI Dla Claudio Guilléna, który był dzieckiem w Sewilli Wśród laurów ujrzałem raz dwa gołębie ciemne lecące. Jeden z nich księżycem był, drugi był słońcem. – Znajomkowie — rzekłem im – gdzie też będzie mój grobowiec? – W moim gardle — księżyc rzekł. – W mym ogonie — słońce odpowie. Ja zaś, po sam pas w ziemi brnący, kiedy tak szedłem, ujrzałem nadchodzącą nagą dziewczynę i dwa śnieżne orzełki dalej. Jeden z nich tym drugim był, a dziewczyny nie było wcale. – Orzełki — spytałem ich – gdzie też będzie mój grobowiec? – W moim gardle — księżyc rzekł. – W mym ogonie — słońce odpowie. Wśród gałęzi laurów raz zobaczyłem dwa nagie gołębie. Jeden z nich tym drugim był, a obydwóch nie ma, nie będzie. Przekład: Irena Kuran-Bogucka

ŻYCZENIE ZIMOWE Niech spadnie śnieg biały Niech zasypie wszystko puch Lekkich płatków I zmieni świat cały W czystą biel Niech migocą gwiazdki Myśli moich rozdarte pierwiastki I otuli płaszczem spokoju Ukołysze delikatnie Na skrzydłach cichego nastroju Cierpliwy wiatr I niech zabierze sobie Wszystko co zechce I niech zostawi mi tylko Czyste spokoju powietrze Kroki na śniegu bezszelestne Słodki sen o szczęściu Monika Porzucek

PORY ROKU Spadły już wszystkie liście z drzew I znowu zima i znowu śnieg A ja siedzę nad pustą papieru kartką I przewiązuję słowa różową kokardką Gdzieś w gęstwinie myśli zagubiona Sklejam potargane skrawki oddechu Układam szepty w kolorową mozaikę westchnienia I pogrążam się w cudowną otchłań zapomnienia Po zimie wiosna po jesieni zima Tego biegu już nikt nie zatrzyma A ja nad kartką papieru pustą Wycieram łezki błękitną chustką Monika Porzucek

JESTEŚ Jesteś gwiazdką na niebie Szczęściem tuż po klęsce Złotym liściem na drzewie Żyłką w mojej wędce Jesteś perłą w koronie Światłem dnia na ścianie Świeżym kwiatem w wazonie Ciepła wodą w wannie Jesteś słodką przekąską Wodą w mej butelce Nie czytaną wciąż książką Łyżką i widelcem Jesteś moim oddechem Kimś najbardziej bliskim O poranku uśmiechem... Dla mnie jesteś wszystkim. Jacek Getner

LUBIĘ, GDY JESTEŚ BLISKO Lubię, gdy jesteś blisko Na wyciągniecie dłoni Wtedy jest prostsze wszystko I czas mnie już nie goni Lubię gdy jesteś obok I świat się już nie liczy Lubię rozmawiać z Tobą O wszystkim i o niczym Zaś gdy masz w obowiązkach Gdzieś być, wszystko jest głupie Nie chcę się czytać książka... Bez Ciebie dni nie lubię Kiedy wyjeżdżasz sama To się powtarza schemat: Dzień jest jak biała plama... Nie lubię gdy Cię nie ma (...) Lubię wieczory długie Dające wytchnąć zmysłom Nawet gdy śpisz, to lubię Bo wtedy jesteś blisko Jacek Getner

ŚCIANY POŻEGNANIA Umarłam tak napisałam W ośmiu ścianach pożegnania Litością karmiłam wzrok ich Inna taka sama zostałam Podałam rękę ostatni raz Przez długi czas Nawet marzenia rozmyłam W wyobraźni spłynęłam Naszym spokojnym wodospadem Odeszłam tak mówiłam Prosiłam o zachód gwiazd Za długo duszę zamykałam duszę Złączone dłonie tylko splot Ich czułam Ostatnia łza spłynęła Na tysiąc za walkę Za ból Białą ziemią samotnie pochłonięta Marta Strączyńska

PIEŚŃ ZŁOTEJ LITANII Patrzyłam w lustro Z długimi rzęsami W ślepym tunelu Spłonęłam jak ćma w świetle Ulicznej latatni Zostałam chwilą Twojej wyobrazni Wyśniłam losy ich przyszłości Tak dumnie odeszłam Na stronach skruszyłam słowa złe Złotą litanią metaforę zostawiłam Poezję zamknęłam Podmuchem sił Został tylko refren złych nut Marta Strączyńska

TRZY CIENIE /Z CYKLU O WALERKU/ Poróżnili się kiedyś, nie pamiętając o co. Zapewne poszło o jakieś strzępy wspomnień, w których ona widziała go diabłem, a on ją, niekoniecznie dziewicą. To poróżnienie było przyczyną całego ciągu zdarzeń, przed którymi niby to uciekając, grzęźli coraz bardziej, przywołując na pomoc szalone dni i żarliwe płomienie. Pamiętam wiele z tych ich dni kiedy zatracając się żarliwym płomieniem wypalali najętym palaczem uczucia, które już ledwie żarem stygnącym były. Tylko żarem. A żar to było zbyt mało dla tych rozpalonych głów i nienasyconych serc. Z dnia na dzień zaczęła coraz częściej wystawać w oknie, palcem po szybie malując jakieś wirtualne wizje. I już nie widziała ani jego radości,ani jego smutku. A gdy pytał: co widzisz, kochanie? Odpowiadała, że patrzy w szczęście, ale nie wiedzieć czemu, widzi ciągle tylko trzy cienie które niczym mgła, wiatr i rosa nikną za promieniami słońca. Nieodgadnione, a pośród których jego nie było na pewno. Patrzała w to szczęście i patrzała.O jeden dzień za długo. Przyszedł ten, w którym wicher postrącał kasztany i przepadła, a razem z nią trzy cienie; jej tajemnicze alegorie: wiary, nadziei i zapomnienia. Został sam. Sam jeden. Może wróci, może nie... tyle razy zdarzało im się gubić w zapomnieniu lub w drodze... także w wyrażaniu uczuć. Bywały miesiące gdy w niewiedzy zaginali cudze linie życia, a przecież w końcu i tak zawsze wracali pod swoje kasztany. Będzie czekał w cieniu drzew i na nią i na jej szczęście. Trzy cienie postawi przy drodze do domu drogowskazem, by niczym pamięć rozwartych ramion konarów przyzywały - drzwi oścież otwarte... Witold Kiejrys

NARASTAJĄCO już gna już pędzi wprost na przestrzał spod kół szum tętent słów pomyka w przesuwających krajobrazach muzyczny chaos domy skrzypią znad chmur zaś skry rozrzuca słońce a w sercu gorąc i panika czy wszystkie struny spakowane zostało coś i może nie ma bo z rąk wypadło bo te drżące na końcu drogi gdzieś w tunelu szczęście twe czeka przyjacielu Witold Kiejrys

dream corner, czyli zdjęciowiersz Aniśki

Niewiarygodne

SUBTELNIE O POEZJI kim jest ta nieszczęsna wariatka? każdego wieczora czeka przy furtce na swojego Poetę, udając szczęśliwą gdy kładzie się obok. w popłochu zrywa się gdy nadchodzi Wena (straszna wichura namiętności szargająca jego uczuciami) by znów utkwić w szufladzie w pliku zapisanych kartek. nocami przysiada po cichu na parapecie i obserwuje umarłe miasto czasem dostrzega, że ktoś w kąciku szlocha i opisuje wylane łzy na kartce w kratkę. przegląda brulion nieskończoności łykając gorzkie krople atramentu... poeta śpi głębokim alkoholowym snem nie oczekując rychłej zmiany świata. ona złudną kropelkę nadziei wyciska z serca twardziela lecz na próżno jej starania bowiem znów pochyli się nad butelką w rozpaczy utopi ostatnią kroplę nadziei. poeta - Tyran marny los Poezji. Dorota Książek

ŚMIESZNY (NIE) WIERSZ mało śmieszny (nie) wiersz o rzeczywistości smutnej (nie) doskonałej matce s(y)nów kilku kap kap mijają lata kilka (nie) śmiesznych lat zasypiamy (nie) spełnieni przez (nie) dotykanie się wzajemne dłoni dwóch piwo już wypite to co naważone przez lata śmieszny (nie) wiersz o rzeczywistości smutnej (nie) wspaniałej pieprzycielce snów (nie) moich wyciągasz dłoń kładę na niej kilka wspomnień (nie) łatwych do zniesienia bierzesz kilka na sen resztę wcierasz w ciało (nie) swoje mało śmieszny (nie) wiersz o tym co już stracone piszę (nie) czytasz śpisz Dorota Książek

STRACH Wyjdź z szeregu Wyjdź naprzeciw. Pokaż że nie masz strachu, Strachu przed Strachem. Pokaż się. Pokaż się temu najgłębszemu. Kiedy ujrzysz jego oczy, Straci swoją moc. Zobacz jak się kurczy, Zobacz jak znika! Czy to możliwe? Strach się przestraszył… Ciebie. …Jesteś wolny… Boisz się wolności? Jestem już przy Tobie Będę Twoim przewodnikiem Adam Grabowiec

RÓŻA CIERPIENIA Róża rośnie, Czerwienieje i pęcznieje. Zupełnie jak mój gniew Do samego siebie, Za błędy jakich istnieniu Próbowałem zapobiec. Czego jednak nie udało się zrobić… Cierpię teraz Nienawiść do siebie, Próbuję skończyć Z marnym istnieniem, Jednak zapalasz nade mną Światełko, W tym ciemnym tunelu, Zapalasz na chwilę, Po czym gasisz, Jak modliszka odbierająca Życie partnerowi. Znów się staczam na samo dno, I w tej chwili Zapalasz jeszcze raz światełko w tunelu I widzę Twój wspaniały uśmiech. Znowu twarz Twoja przemienia się W ogromną jaszczurkę, Wysysającą ze mnie resztki życia… Jednak wciąż, Żyję nadzieją, Nadzieją że jeszcze kiedyś Uda nam się I będziemy razem… Masz już kogoś… Adam Grabowiec

XXVIII (NIE ODWRACAJ GŁOWY) Czujesz? Jestem za Tobą. Nie! Nie odwracaj głowy! Patrzę na Ciebie. Czujesz? Na sobie moje oczy? Wpadłem tylko na chwilę... Na chwilę... Dla osłody i uciekać już muszę, nim mnie burza zaskoczy. To nie wiatr delikatnie Twoim włosem się bawi. Nie on... Nie on z czułością Twych warg tęsknie dotyka i nie on tuż przed świtem w Twoim śnie się pojawi, tylko ja... Ja przylecę... Tobą... Pooddychać... Podglądam Cię co rano... Co noc... Gdy tylko mogę... Gdy zatęsknię... Zatęsknię... Coś do uszka Ci powiem... Że Cię... No wiesz... Że tylko... Być przy Tobie... Przy Tobie... I nie, nie jestem smutny... To nawet, wiesz... Nie boli... Nawet jestem... Choć trochę... Na to też są sposoby... A Ty... Ty śpij spokojnie... Nie! Nie odwracaj głowy... Witold Wieszczek

oceń / komentuj

XXX (KIEDYŚ, GDY WYJEDZIESZ) Kiedyś, gdy wyjedziesz, daleko ode mnie, zostawiając ledwie kilka fotografii i to serce, które bez łez Twoich więdnie, zostaw też kołyskę co uśpić potrafi. Kiedyś, gdy wyjedziesz, zostawisz za sobą wszystkie moje słowa, kilka miłych wspomnień, zieleń wypłowiałą, czerwień wypaloną, tylko czerni świeży niewidzialny płomień. Kiedyś, gdy wyjedziesz, spalę wszystkie listy, wszystkie nasze kłamstwa rozgrzeszę popiołem, gdy ostatni raz ogniem staną nasze myśli, choć miały płonąć wiecznie tak jak usta Twoje! Jutro, gdy wyjedziesz daleko ode mnie, zgaśnie co ma zgasnąć, co ma zwiędnąć – zwiędnie... Witold Wieszczek

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.