Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy - wrzesień 2009

Newton, Bacon i Lock zmienili świat w prostą mechaniczną zabawkę, obdarli go z wielu tajemnic. Rozum knebluje Wyobraźnię. Gdzie tu miejsce na mistycyzm, na Ducha, który wznosi się ponad wszędobylski materializm?

Za życia Williama rozpoczyna się rewolucja przemysłowa, Anglia zamienia się w wielki dom towarowy, a przecież On jest nawiedzonym mistykiem, malarzem, antymaterialistą, poetą Ducha. Nie muszę chyba dodawać, że za życia niezrozumiałym, wyśmiewanym i ignorowanym. Co znamienne, niespecjalnie mu ten brak uznania przeszkadzał, wierzył, że czekają na niego czytelnicy w przyszłości i w niebie.

Urodził się w ponurym Londynie, w 1757 roku. Już gdy był dzieckiem rodzice dostrzegli jego talent plastyczny i posłali go do szkoły rysunku. Początkowo zajmował się głównie kopiowaniem znanych dzieł i ilustrowaniem cudzych książek. W 1794 roku ukazały się jego Songs of Experience, a wśród nich jeden z najpiękniejszych wierszy - Tyger.

Bardzo dziwnym zbiegiem okoliczności, w dniach gdy przygotowywałem tę notatkę czytałem Portrety z pamięci. Oto jak swoje pierwsze spotkanie z Tygrysem opisuje Bertrand Russell: Jednym z najwcześniejszych wspomnień, jakie mam o Cromptonie, jest spotkanie, do jakiego doszło między nami w najciemniejszym kącie krętych schodów kolegium, gdy nagle, bez słowa uprzezenia zaczął recytować cały wiersz Williama Blake'a »Tygrys, tygrys w puszczach nocy«. Do tego właśnie momentu nigdy nie słyszałem o Blake'u, a wiersz ten tak mnie zdumiał, że zawirowało mi w głowie i musiałem oprzeć się o ścianę.1.

Tyger - William BlakeWilliam Blake jest jednym z tych poetów których trzeba czytać w oryginale, więc jeśli nawet nie skończyłeś filologii angielskiej, ale jakieś pojęcie o tym języku posiadasz, to koniecznie przeczytaj sobie na głos oryginał. Blake po mistrzowsku bawi się dźwiękami, a w rytmie tego wiersza niemal słychać bicie serca. To wszystko ucieka w tłumaczeniu, ale bliższe oryginałowi jest - jak mi się wydaje - tłumaczenie Jerzego Pietrkiewicza, niż to lepiej znane - Barańczaka. Mam nadzieję, że zachęciłem Was do porównania obydwu przekładów, a przy okazji guglowania polecam też Waszej uwadze The Lamb z Songs of Innocence, do którego Tyger w oczywisty sposób nawiązuje.

Witold Wieszczek

1. Bertrand Russell, Portrety z pamięci. Wartość wolnej myśli., Wrocław 1995, s. 18.

The Tyger Tyger Tyger, burning bright, In the forests of the night; What immortal hand or eye, Could frame thy fearful symmetry? In what distant deeps or skies. Burnt the fire of thine eyes? On what wings dare he aspire? What the hand, dare seize the fire? And what shoulder, & what art, Could twist the sinews of thy heart? And when thy heart began to beat, What dread hand? & what dread feet? What the hammer? what the chain, In what furnace was thy brain? What the anvil? what dread grasp, Dare its deadly terrors clasp! When the stars threw down their spears And water'd heaven with their tears: Did he smile his work to see? Did he who made the Lamb make thee? Tyger Tyger burning bright, In the forests of the night: What immortal hand or eye, Dare frame thy fearful symmetry? Williama Blake

Tygrys Tygrys, tygrys w puszczach nocy Świeci blaskiem pełnym mocy. Czyj wzrok, czyja dłoń przelała Grozę tę w symetrię ciała? W jakiej głębi i przeźroczu Płonął ogień twoich oczu? Czy moc Jego w skrzydłach grała, Że dłoń płomień porwać śmiała? Co za ramię kunsztem siły Sercu twemu sprzęgło żyły? I gdy serce bić poczęło, Czyich stóp i rąk to dzieło? Co za łańcuch, co za młoty, Jaki piec lał mózgu sploty? Na kowadle - czyj chwyt twardy Śmiał ujarzmić twój gniew hardy? Gdy gwiazd włócznie spadły z góry I łzy trysły z każdej chmury, Powiedz, czy ten sam Stworzyciel W ciebie tchnął i w Jagnię życie? Tygrys, tygrys w puszczach nocy Świeci blaskiem pełnym mocy. Czyj wzrok, czyja dłoń przelała Grozę tę w symetrię ciała? tłum. Jerzy Pietrkiewicz

MOJA CISZA Znowu cisza Po powrocie do domu Ten sam pokój Blade ściany Znowu cisza Oplata wszystko W cieniu paproci Słucham, czekam, nic . . . Tylko cisza Jak żałosny deszczyk Na oknach kroplami płacze W półmroku nad kartką papieru Pochylam się W ciszy trwam Już nie czekam Już nie marzę Swoją ciszę mam Monika Porzucek

oceń / komentuj

ROZSTANIE Pod wielkim dębem się spotkali Co swe stuletnie konary Jak namiot rozpostarł nad nimi I patrzyli na siebie Bez słowa patrzyli I tak bez ruchu trwali... Pod wielkim dębem się rozstali Co swe liście z żalu rozrzucił Coś jeszcze do siebie szeptali Lecz żaden już nigdy nie wrócił Do tego miejsca dziwnego Gdzie stoi stare drzewo Monika Porzucek

oceń / komentuj

BLUŹNIERSTWA I BLUZGI Bluzgają wszyscy faceci bluźnią tylko poeci choć zgoła podobne zamiary inny jest wymiar kary Gdy bluzga lub bluźni dama co zamiar ma być podziwiana musi być całkiem niemądra brzydko, brzydko z tym wygląda Postanowione i już to nie pasuje do koloru ust! Józef Śliwiński

oceń / komentuj

ZAPACH ULICY Widok sprzed roku i sprzed dziesięciu lat ta sama ulica, światła i ja to samo uczucie wolności obłudne co siedem dni panuje minutę Miłość - nieznane, obce uczucie złodziej co włamał się bezczelnie w duszę nie chce uciekać, kradnie rozsądek i czyni szczęśliwym na moment Marzenia otwarte i te głębokie ukryte gdzieś między literami w słowie i te najgłębsze co chowam tak bym nie miał dostępu do nich sam Nad latarniami unosi się mgła szara i chmurna, rozwieje ją wiatr lecz zanim stąd uleci zachowam ją w pamięci Coś niepokoi, coś jest nie tak zapach ulicy tej samej od lat już nie jest zapachem co obiecuje ten zapach mówi - strzeż się Józef Śliwiński

oceń / komentuj

VOICE Nie widzę schowanych pod kontrolą nocnych zwierzeń zostawiłaś napisaną krwią nie mogę Ci powiedzieć co tylko wybijam rytm niechcianej kropli w milionach burz Odchodzisz wyliczam dni jak nuty Vivadliego zapisuję wysuszone łzy Została nam już tylko zima zmieniłam zegary na dorosły czas nie było nas na obrazach snów Nie pytam dlaczego piszesz długo listy zostawiłaś zmoknięte drzwi nie zaśpiewam Ci bez wzruszeń wyruszam sama w płynące gwiazdy Sama...jutrem Marta Strączyńska

oceń / komentuj

DUPLIKAT Zgubiłam przestrzeń utkaną z Twoich wzruszeń i nie widzę wytartych łez na świętych modlitwach pytam jak długo będe dotykać niewidzialnych myśli w zmokniętej grzechem jesieni przychodzę w jej płaszczu ubrana w Twoje nocne przewinienia i szeptałam wiatru nasze gorzkie żale po cichu na strugach deszczu odkrywam trucizny smak już wypiłam Twoje oczy wypełnione kłamstwem mówiłam tak i nie oddałam niebu nasz biały różaniec Blady niepokój przepływa przez wszytskie rzęsy to bez śladu zostawiasz ostatni pocałunek Marta Strączyńska

oceń / komentuj

WIOSENNY PORANEK zbudził mnie dzisiaj najświeższy poranek powiewem wczesnej wiosny ćwierkając radośnie wróbelek przyniósł najnowszą nowinę (dziś temperatura się wzniosła powyżej zera) - czas wstawać - zaświergotał w mojej głowie wnet zerwał mnie z łóżka wesoły to śpiew - spójrz w okno - oprzytomniałam nazajutrz wybiegłam z ceglanej swej twierdzy przypatrzeć się tym narodzinom jak ptaki wracają do swoich gniazd a pączki na krzewach zielenią poczułam już zapach świeżości traw niech drażni nozdrza ta woń przysiądę swobodnie wpatrując się w niebo na którym obłoki dryfują nabiera błękitu gdy słońce nieśmiało zza chmurek się wyślizguje już szczypie w nos i pieści ciało tak długo pod płaszczem skrywane więc szalik do szafy Marzannę do rzeki bo lody się przełamały wybiegnij wraz ze mną w marcowy poranek na powitanie Wiosny (!) Dorota Książek

oceń / komentuj

MOJA MAMA POWTARZAŁA: "WIARA CZYNI CUDA" zatęsknieni szeptów o poranku pieszczot wieczornych muzyki która w duszy gra złudzeniem zakrywają kolejne szanse nim wyciągną dłoń po szczęście będą w ciszy trwać tak długo aż dusza zejdzie do stóp błagalnie prosząc o wiarę która oczyści podłe myślenie z obawy o porażki zniechęcają się łatwo przeszkody choć niewielkie stają się szlabanem dla zbolałych serc nieśmiało robią krok w przód patrząc głęboko w oczy raz pierwszy nie ostatni gdy coś iskrzy między nimi bo przecież wystarczy rzucić wszystko i biec przed siebie niczym gazela chwycić dłoń która może dać wiele gdyby tylko uwierzyć w marzenia duchowe aspiracje spełnić pragnienia które to kotłują się w sercach wystarczy uwierzyć wystarczy chcieć Dorota Książek

oceń / komentuj

ZDAWIEN(NNO) Wzburzona fale biją O stwardniałe jak skały Ściany starego okrętu Zaciekle Jedna za drugą Jak szturm falang wroga Prą z siłą nacisku Nieustannych myśli Czerń nocy unosi się W odblasku cienia Fal powstałych podczas Kolejnej burzy Kołysze tak strasznie Wiatr oszalały napina Rozpostarte na masztach Pękające żagle Już nie płynie okręt Brodzi szamotany Jak listek malutki Wobec potęgi siły Uderza znowu i znowu Rozbryzguje się Spieniona w geście szalu Mokra od wysiłku woda Trzask to piorun wzniecił Blask rozległy w szarości Pękł maszt i runął W otchłań głębi Szarpnął kolejny podmuch Niemalże już przechylił Lecz ostatkiem sił wrak Pobrodził Już dostrzegł prawie Gdzieś pośród cieni nadętych fal Blask delikatnego światła Lecz znikło szybko Trzasnęły ściany z hukiem Woda wdarła się I zalały myśli Spokoje w środku kajuty Już fale nie kołyszą Już wiatr nie szarpie Już okręt nie sunie Czy dopłynie Grzegorz Hołub

oceń / komentuj

* * * Cichy śpiew pędzla Świsnął Jak skrzydła motyla w powietrzu Po płótnie I odszedł by wrócić szybko Jak słońce dnia każdego Cień zmieniał kolory Serce dając płótnu szaremu Nasycał światło Które padając płynęło jak łódka po wodzie I po chwili natchnienia Szare ciało W piękną poezję dla oczu się zmienia Zachwyca tak dogłębnie Lecz delikatnie Jak promyk słońca krople rosy Niczym młoda roślinka Kiełkuje paleta kolorów Pod czułym dotykiem dłoni Szarość w ekspresję się zmienia I tonie Wzrok dostrzegł pewne uchybienia Świsnęła szabla Krew gwałtownie prysnęła By pozyskać odpowiedni kolor znaczenia Jakieś słowa płynąć zaczęły Z wnętrza głębi I radość spłynęła po twarzy Dłoń opadła powoli Cisza ustala nagle Grzegorz Hołub

oceń / komentuj

XLVI (ZASNĘŁAŚ JAK DZIECKO) Zasnęłaś jak dziecko... bezgrzeszne, niewinne. Oddychasz bezgłośnie jak byś już nie żyła... Usta wciąż czerwone, lecz ręce masz zimne... Powiedz ukochana, o kim będziesz śniła? Czy można Cię karać za grzech pierworodny? A jeśli nie Ciebie, to kogo przeklinać? Niech staną tu teraz Bóg z wężem w zawody, niech raz się rozstrzygnie czyja to jest wina. Byłaś mi królową! Jakże będę tęsknił do tego widoku co teraz roztaczasz... Do ust z których piłem, do tej długiej rzęsy, do oka, co inny już sen je odwraca. Nie mogę... nie dzisiaj... serce zbyt mnie kłuje. Jutro Ci ostatnie dzieńdobry daruję. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

XLVII (JAK CICHO) Jak cicho, jak spokojnie, jakby... nic nie było... tak jakby nigdy nie istniało... nigdy przedtem. I nie śmie wyjść ze swej kryjówki co się skryło, nie ośmieli się jej skaleczyć nawet szeptem... Zamarły wszystkie liście na uśpionych drzewach, a kwiaty swe wdzięki wstydliwie pochowały... Nieme ptaki schowane w nieruchomych krzewach rozpocząć porannej piosenki zapomniały. Jak cicho, jak spokojnie, jakie czyste niebo... nawet jednej niewinnej chmurki nie naliczę. Czy to być tak może, że nie słychać niczego? Czy ja już oszalałem? Niczego nie słyszę! Swoich kroków i trawy zdeptanej butami, ani szyby rozbitej chociaż dłoń mi krwawi. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.